Byłem zalany płynem owodniowym jak Niagara

Byłem zalany płynem owodniowym jak Niagara
Byłem zalany płynem owodniowym jak Niagara
Anonim

Mina opowiada o narodzinach swoich dwóch córeczek w tej niezwykle długiej historii narodzin. Poszli do szpitala z płynem owodniowym, który wypłynął z ich pierwszym dzieckiem, gdzie okazało się, że dziecko jest ułożone przodem do góry, więc matka przeszła cesarskie cięcie.

Obraz
Obraz

Przed narodzinami drugiej małej dziewczynki ustalono, że płynem owodniowym była smółka, a matka miała zakażenie wirusem calici, więc zostały one również rozdzielone na sali operacyjnej. Czy chciałbyś podzielić się swoją historią urodzenia? Wyślij go do nas na ten adres!

Może powinienem zacząć od tego, że pobraliśmy się 6 maja 2006 roku. Pod koniec miesiąca podpisaliśmy umowę sprzedaży naszego domu, który wtedy jeszcze nie był w posadach - mieszkaliśmy z teściową przez 4 lata. Pracowaliśmy z tysiącami ludzi, szukaliśmy akcesoriów i pokryć do domu, kręciliśmy się i urządzaliśmy wielkie imprezy z naszymi przyjaciółmi. W międzyczasie zawiesiłem stosowanie antykoncepcji, ponieważ po 7 latach chciałem trochę odpocząć mojemu organizmowi. Pod koniec października czekałem i czekałem, aż przyjdzie, żebym mogła ponownie zacząć antykoncepcję, ale nic. Zrobiłem test. Do dziś nie wiem dlaczego, ale nagle w sklepie poczułem, że muszę taki kupić. Nawet go nie skończyłem, już wiedziałem, że będzie dwupaskowy. Powiedziałam mojemu mężowi Laci, że mamy dziecko, on nic nie powiedział, tylko mnie przytulił. Tu zaczęła się prawdziwa przygoda!

Musieliśmy to ukryć przed teściową, bo to nie było jeszcze pewne – chcieliśmy poczekać do świąt i oddać im USG w ręce. Musiałam to ukrywać w pracy, bo były reorganizacje i nawet jedno z moich zakładów pracy to zorganizowało, a oficjalnie byłam na wyjeździe zagranicznym na samym początku grudnia. Poza tym nadal paliłem – całkiem sporo – co musiałem udawać, żeby nadążyć. Zdałem sobie sprawę, że dzięki umowie na naukę mam 1 miesiąc płatnego urlopu na naukę, abym mógł przygotować się do egzaminów i zapuścić brzuch. Po 4 tygodniach powiedziałem mojemu bezpośredniemu szefowi, że spodziewam się dziecka, a on wspierał mnie we wszystkim. Udało nam się wprowadzić do naszego domu w marcu, nie pracowałam już od 1 maja 2007, nadeszła sesja egzaminacyjna i wzięłam wszystkie urlopy.

Na szczęście moja ciąża była całkowicie bezproblemowa, wszystkie moje wyniki były doskonałe. Ja też nie byłam zbyt ambitna, po prostu nie mogłam znieść upału, więc w ostatnim miesiącu (lipiec 2007) przybierałam co tydzień dodatkowe 2-3 kilogramy z powodu odwodnienia. Byłem zaplanowany na 26 lipca, ale tego dnia nic nie wskazywało na to, że coś jest w toku. Nie miałam też specyficznych bólów przedmiesiączkowych, mój żołądek palił jak zawsze jak zawsze. 28 lipca w sobotni wieczór przyszli nasi przyjaciele, pogadaliśmy sobie, a potem około północy wszyscy poszli do domu, mówiąc, że następnego dnia pójdziemy na plażę. Poszliśmy spać i około pierwszej w nocy obudziłem się, że coś jest nie tak. Czułem się, jakbym sikał, ale nie byłem mokry. Wstałem z łóżka i wtedy płyn owodniowy zaczął lać się jak Niagara.

Powiedziałem Laci, oczywiście, że oboje byliśmy bardzo zmęczeni, ponieważ nie spaliśmy od godziny. Zadzwoniłem do położnictwa Schöpf-Merei, powiedzieli, że chodźmy. Wzięliśmy prysznic, wrzuciliśmy długo spakowaną torbę do samochodu, a następnie udaliśmy się do szpitala. Miałem 30-40 sekundowe bóle co 3 minuty. Myślałam, że będę rodzić w samochodzie, tak bardzo bolało.

Przyjechaliśmy za kwadrans trzecia, lekarz dyżurny, który mnie zbadał, powiedział, że sikam z zerową dylatacją, ale zrobią KTG jak tam będę, ale według niego nie będę rodzić już. Tylko położna dyżurująca powiedziała, że tego dnia będzie to niemowlę. Laci została odesłana do domu spać. (Przynajmniej mu się udało.) Byłam w jednoosobowej sali porodowej, z KTG na brzuchu, próbując odpocząć, bo bóle prawie całkowicie ustały, ale do czasu, gdy miałam zasnąć, nie czułam ani jednego bólu przyjść?

Dla 8, ekspansja była jednym palcem, dla 10 była dwa ciasna. Bóle powróciły już około godziny 8, były to 30 sekund co 3 minuty; Nie mogłem stać w pozycji leżącej, więc stałem cały czas i trzymałem się ściany żebra. Laci nie mogła nic na to poradzić, cierpiała, bo ja cierpiałem, więc często wysyłałem ją, żeby wychodziła z innymi (wszystkich tam zbankrutowała) lub żeby schodziła na dół, żeby zapalić. Nawet mi go żal. Biedak na początku bardzo chciał pomóc, ale były chwile, kiedy krzyczałem na niego, żeby mnie nie mówił ani nie dotykał!

Mój lekarz został wezwany o 10, zbadał mnie, gdy cierpiałam (bolało jak diabli) i poinformował mnie spokojnym głosem, że moje dziecko nie śpi dobrze (z ułożeniem twarzy, nie zmieści się w staniku), więc byłoby to cięcie cesarskie, bo jeśli poczekamy, aż MOŻE się zaaklimatyzuję, wtedy będę bardzo wykończona, a z powodu braku płynu owodniowego nie będzie w najlepszej kondycji. Kiedy mi to powiedział, prawie rozpłakałam się z ulgi, ponieważ nie mogłam już dostać EDÁ, a byłam na tyle zmęczona, że zemdlałam z powodu ciągłych, częstych bólów i braku snu.

Szybko podano mi infuzję i wprowadzono cewnik (brrr), przygotowano salę operacyjną i o godzinie 11. podano znieczulenie podpajęczynówkowe. (Wcześniej bardzo bałam się zastrzyku do kręgosłupa, ale byłam/jestem za to bardzo wdzięczna.) Byli bardzo mili, zwłaszcza anestezjolog przy mojej głowie, rozmawiali ze mną, głaskali po twarzy, trzymali mnie za rękę, ja nie czułem się samotny. Potem o 11.14 urodził się mój piękny Jaskier z ogromnymi, długimi na 6 cm włosami, 3700 gramami i 57 centymetrami.

Płakał natychmiast po tym, jak został podświetlony (płacz i tak byłby przesadą). Jej ojciec obserwował i trzymał ją, gdy była kąpana i ubierana, a potem przynieśli mi trochę pleców, żebym ją pocałował, kiedy ją zszywali. Był taki piękny, na jej twarzy był trochę widoczny w miejscu, w którym dociskał do kości z powodu złego dopasowania, ale plamy zniknęły w ciągu kilku godzin. Zabrali mnie do wartowni, gdzie byłam zupełnie sama, przyjechali moi rodzice, teściowa i znajomi. A potem przyszedł też! Około 1 po południu spróbowaliśmy już razem sopi, co poszło całkiem nieźle.

Byłam bardzo wdzięczna i miałam szczęście, ponieważ w tym czasie Schöpf był opłacany, było nas niewielu, a więcej uwagi poświęcano młodym matkom. Tego dnia urodziłam sama, ale przez 5 dni, które spędziłam w domu, codziennie rodziło się 3-3 małych chłopców. Moje piersi spuchły drugiego dnia, Bogi trochę pożółkł trzeciego dnia, ale dzięki Bogu wszystko było w porządku!

Czas minął, Bogicám wyrósł na piękną dziewięciomiesięczną wnuczkę. W międzyczasie wydarzyło się wielkie wydarzenie, moja szwagierka, którą widziałem wcześniej tylko raz, wróciła z Ameryki z rodziną! Nie mieliśmy pojęcia, jak ważna będzie ta wizyta.

Chciałem ponownie zacząć brać środek antykoncepcyjny, czekałem i czekałem, aż nadejdzie. Cóż, udało mi się ponownie „wyprodukować” test w paski zebry. Wtedy oczywiście nie odczułem tego w ten sposób, moje spodnie były pełne, bo nawet Bogi był malutki, a nawet mniejszy od tego. Przyjęliśmy za pewnik, że nadchodzi. Walka zaczęła się później. Jako nowożeńcy, w nowiutkim, pierwszym wspólnym mieszkaniu, wciąż wiele brakowało, mój mąż pracuje od rana do późnej nocy, w pobliżu nie ma żadnej znaczącej pomocy, jak mam sama zaopiekować się dwójką moich maleńkich dzieci? A do tego jeszcze w styczniu miałam państwowy egzamin! Mój Boże! Nie poświęciłem nawet wiele uwagi biednemu drugiemu dziecku, ponieważ pisałem pracę magisterską, przygotowywałem się do egzaminu państwowego, opiekowałem się moją córeczką i starałem się utrzymać dom pod kontrolą; wieczorami w półśnie głaskaliśmy Laci po brzuchu, żeby poczuła, że na nią czekamy.

Zostaliśmy u lekarza, przeniesiono nas do szpitala Uzsoki. Niestety, nie mogłem się do tego przyzwyczaić! Poród był wątpliwy, prawda, skoro Brata spodziewaliśmy się w połowie lutego 2009, 18 miesięcy między dwoma porodami. Będąc cesarskim cięciem wyglądało to jak druga operacja (zwłaszcza że łożysko znajdowało się na szyjce macicy), ale żeby nie ułatwiać życia zapomniałam o dniu ostatniego krwawienia (nie przez przypadek, bo moje szwagierki byli tutaj w maju), więc nie mogliśmy” dokładnej daty – kilka razy powodowało to komplikacje. Mój lekarz powiedział, że podejmie decyzję o obwodzie głowy, poczekamy, aż zacznie się samoistnie.

Pierwsza komplikacja dotyczyła kolekcji AFP. Krew pobrano na podstawie USG, ale wartość była niska, więc poszłam na I amniopunkcję SOTE. Kurz na kostce, ale wyszliśmy. Zajęło mi to dużo czasu, wpisanie się, oddanie dokumentów, pójście na USG, powrót do drzwi wejściowych z wynikami, wejście, umówienie się (z powodu do połowy pełnego żołądka) na amnio. (Widziałem kilka USG, ale co oni widzieli na tym? Ponieważ nie miałem nic poza białymi i jasnoszarymi plamami.) Zresztą tego samego dnia umówiłam się na 4-dniowe USG wykonane przez genetyka, gdzie bezpośrednio zbadali noszone przeze mnie wartości i stwierdzili, że niosę pod sobą piękną, zdrową, 18-tygodniową dziewczynkę. serce. Mimo wszystko wróciliśmy, zrobili amniopunkcję (nie było niebezpiecznie - albo lekarz był po prostu bardzo dobry), po 4 tygodniach potwierdzili, że badane chromosomy są w porządku i to naprawdę była dziewczynka.

Druga komplikacja jest spowodowana przez SOTE 1, ponieważ było to jedyne miejsce, w którym, biorąc pod uwagę rozmiar, UH napisał koniec kadencji na 21 lutego; wszystkie inne UH między 11-14 lutego. Pomyślałem też, że biedni ludzie, którzy urodzili się w Walentynki, wszystko robią w tym samym czasie. Urodziny, dzień miłości.

W międzyczasie napisałam do collegu prosząc, żeby dały mi możliwość przystąpienia do obrony i egzaminu państwowego pierwszego dnia, ponieważ mam zamiar urodzić. Nigdzie nie ma odpowiedzi, powinienem zapytać pod koniec grudnia, wtedy będzie wiadomo, w którym tygodniu zaczynają się egzaminy. Im też życzę Wesołych Świąt. Ale wszystko dobrze, co się dobrze kończy: praca przyjęta, egzamin w tygodniu 9-13 lutego. Ośmieliłam się tylko mieć nadzieję, że dziewczynka zostanie w domu do tego czasu, bo wszyscy lekarze USG mówili, że urodzi się pod koniec stycznia, jest taka duża. Ale pierwsza debata odbyła się w grudniu, a mianowicie, jak będzie nazywał się ten mały? Wow, nie życzyłbym nikomu tych dyskusji, które często trwają do białego rana! Do winnicy dotarliśmy w miesiąc po Amirze i Brigitcie: Bernadett.

Obraz
Obraz

3 lutego okazał się być pełen przygód: około trzy kwadrans po szóstej moje prawe przedramię zaczęło drętwieć bez precedensu, potem prawa szczęka policzkowa, aw międzyczasie miałam też zaburzenia werbalne. Wszystko to trwało około kwadransa, oczywiście bardzo się bałem. Laci wróciła do domu o 6, zadzwoniłam do lekarza, co się stało, lekarz skierował mnie do szpitala. Załadowaliśmy Bogiego (wtedy już nie miał brzucha), ruszyliśmy do teściowej, podrzuciliśmy Bogiego na ich miejsce około 7, bo nie wiedzieliśmy, kiedy skończymy. Byliśmy w szpitalu około 8:30, żołądek mi się kręcił, żołądek Laci bolał, niczego nie podejrzewamy. Wysiadamy z samochodu, oddałam serowe bułeczki z całego popołudnia tłumowi przy aucie. Tak poszliśmy na oddział położniczy, żeby się zameldować. Robią tomografię komputerową, mierzą ciśnienie, tymczasem Laci mówi, że jedzie do mamy, która mieszka 3 minuty od szpitala, bo jest bardzo chora. Przez 30 minut CTG Berni nie ruszał się, nawet gdy był mocno potrząsany. Uważny lekarz zbadał mnie i wysłał na neurologię, o której była już 21.00. Laci wróciła, poinformowała o swoich "doświadczeniach".

Byliśmy już razem na neurologię, byłem w gabinecie lekarskim, czekał na zewnątrz, zachorował, dostał tam zastrzyk od pielęgniarki, dowiedziałem się o tym wszystkim dopiero po 25 protokoły egzaminu. Wynik: Lacinal calici virus - więc dla mnie też, EEG w czwartek, MRI po porodzie (teraz nie byłabym w stanie zmieścić żołądka do maszyny). Wracając do uważnego lekarza, chciał KTG z ruchem, jem czekoladę. (Dziękuję.) Jem, potrząsamy brzuchem, kręcimy się, klaszczemy - wynik to 3 ruchy w 40 minut. Doktorek pozwala nam wrócić do domu, abyśmy mogli poddać się nocnym udrękom.(Pojechałam nim do domu, bo mój mąż trząsł się z zimna, ale kiedy po raz drugi odbyła się awaryjna wyprzedaż indeksu-hamulec ręczny-przycięty przód-przedni, powiedział, że zmienimy to.) Bogi został z moją matką- teściowa.

Czwartek: zwykłe CTG, wszystko w porządku. Następnie poradnia anestezjologiczna do cięcia cesarskiego. Anestezjolog jest dobry, od razu mówi, że na pewno będzie miał cesarskie cięcie ze względu na historię neurologiczną, a także ze znieczuleniem podpajęczynówkowym, jak u Bogiego. Wsadzili żel do moich świeżo umytych włosów, aby mogli EEG mój mózg. Potem pospieszyliśmy do podstawówki, żeby spłacić zaległości i nadrobić ewentualne braki, potem do teściowej, bo oni też zostali Kalicyjczykami, prawda? na egzamin.

Egzamin państwowy został pomyślnie zdany w poniedziałek 9 lutego, bez bólu i bólu. KTG ciągle, maszyna szacuje młodą damę na 4300, szyjka zamknięta, fale bólu trwające 24 godziny. Rozmawialiśmy z lekarzem, pójdę spać w poniedziałek 16 lutego, a on zacznie 17.

14 lutego (haha), obudziłem się z bólami o wpół do czwartej rano. Miałem prognozy zaledwie dzień wcześniej, myślałem, że będzie tak samo. O godzinie 4 usiadłem w wannie z gorącą wodą, bo przeczytałem, że jeśli są to przepowiednie, to odejdą, jeśli będą silne, to bóle się nasilą. (Brzmi to bardzo głupio, ale czułam się kompletnie niedoświadczona, bo pierwszy poród tak się nie zaczął.) Siedziałam do 6:30 czytając w gorącej wodzie, Laci kiedyś wyszła zobaczyć, co robię w wannie wody o świcie. Powiedziałem mu, że cierpię, a on powiedział, że wszystko w porządku i wrócił do snu. Ten ostatni nic nie pamiętał.

Wyszedłem z wanny i położyłem się na łóżku w pokoju gościnnym, żeby odpocząć. Leżałam tam na wpół rozbudzona, na wpół śpiąca do 7, z 5-minutowymi bólami. Powiedziałem Laci, że dzisiaj jest dzień, w którym mamy cztery lata. Halál spokojnie wziął prysznic, ogolił się i ubrał, ja już potykałam się, bo 5-minutowe bóle nagle zamieniły się w 3-minutowe bóle. Wyszliśmy do teściowej o 8, wysadziliśmy Bogiego io 15:30 byliśmy w szpitalu. W tym czasie była wielka epidemia grypy, szpitale były zamknięte. Gdyby bagażowy zatrzymał mnie, by powiedzieć, że mój mąż nie może wejść, kopnęłabym go ze schodów, mimo że nie jestem agresywnym typem.

Lekarz dyżurny zbadał mnie o 9, woda zawierała smółkę, a rozszerzenie było wąskie, wielkości dwóch palców. Dyżurna położna pyta, dlaczego przyjechaliśmy dopiero teraz, jeśli to będzie cesarskie cięcie. Tymczasem pospieszył się, bo kolejna kobieta ma zostać wydalona, ale musi się ogolić i zrobić lewatywę. Tak, byłem zadowolony z dwóch minut bólu, że mogłem zrozumiale odpowiedzieć na pytania wstępne. Ale nigdy nie zapomnę tego protekcjonalnego głosu. W międzyczasie zadzwonili do mojego lekarza, który szybko opuścił Szentendre i przybył o 10. Do tego czasu przygotowali mnie, podłączyli kroplówkę i umieścili na sali porodowej. Słuchałem online narodzin drugiej kobiety. Cóż mogę powiedzieć, nie było to przyjemne uczucie. A także fakt, że musiałam się położyć podczas bólu.

Zostawiali mnie na chwilę samą, co nie było zbyt zachęcające, ale lekarz anestezjolog przyszedł kilka razy, a nawet chłopiec z sali operacyjnej przedstawił mi się. Wepchnęli mnie na salę operacyjną, ale to było tak, jakby mnie tam nie było, wszyscy rozmawiali ze wszystkimi, a ja czekałam naga. Chłopiec z sali operacyjnej przykrył mnie prześcieradłem, byłem mu bardzo wdzięczny! Zapytałem, na co czekamy? Powiedzieli, że przyjdą doktora. W końcu lekarz wszedł, dostaję kręgosłup (w międzyczasie bóle przychodziły co minutę), no cóż, już nie boli. Kładą cię, nakrywają do stołu i zaczyna się. Nic nie czuję, nikt do mnie nie mówi, jestem sam w zatłoczonym pokoju. Laci nie mogła się do mnie zbliżyć, bo obok mnie na sali porodowej urodziła kobieta, nie mogła wejść na salę operacyjną, więc proszę anestezjologa na początku, żeby trzymał mnie za rękę, pyta dlaczego? Mówię ci, żebyś nie była sama. Trzyma mnie za rękę przez pół minuty, po czym puszcza. Nikt mi nic nie mówi, nie o której godzinie odbierają moje dziecko, jak mają go nazywać, czy cokolwiek. Jedyna rzecz w mojej głowie to tabletki nasenne. Pytam, co się stało, ale nie odpowiada. Zabierają go, żeby się ubrał, wykąpał, pytam, czy już płacze. Potem płaczemy razem po obu stronach drzwi, ja z ulgi, on z okrucieństw. W końcu sprowadzają ją z powrotem, jej czystą siostrę… Popychają mnie do straży, nic nie mówią o dziecku, aż do końca 6 godzinnego obowiązkowego leżenia w łóżku. Potem dowiaduję się, że urodził się o 10:22, ważył 3710 gi 56 cm. Laci w międzyczasie zostanie wysłany, udało mu się zrobić 2 zdjęcia dziecka, które następnie wyśle do mnie przez MMS - patrzę na nie leżąc.

Dostałem płatny pokój jednoosobowy, byłem z tego bardzo zadowolony. Bernus jest słodką dziewczynką, wstawała tylko po to, żeby jeść, poza tym przesypiała dzień i noc. (Oczywiście Eme wyrosła z tego dobrego nawyku.) Pielęgniarki i położne zawsze były bardzo miłe, gdybym miała pytanie, myślę, że zawsze byłyby w stanie udzielić mi uspokajającej odpowiedzi. A może polubili mnie, bo zostawiłam ich w spokoju? Bernus nie zachorował od wody ze smółki, ładnie rósł, miałem mleko, nie zżółkł. Udało nam się wrócić do domu w piątek (po 5 dniach), w końcu byliśmy razem w czwórkę.

Mina

Zalecana: