Palkónapló: Mój dziewięciomiesięczny syn jest uzależniony od smoczków

Palkónapló: Mój dziewięciomiesięczny syn jest uzależniony od smoczków
Palkónapló: Mój dziewięciomiesięczny syn jest uzależniony od smoczków
Anonim

Dotarłem do momentu, w którym od czasu do czasu rozglądałem się po mieszkaniu ukradkiem, aby zobaczyć, gdzie mogą być te kamery Kandi. Ponieważ mijały tygodnie, coraz bardziej czułam się, jakbym padła ofiarą jakiegoś wielkiego żartu lub że grupa brytyjskich naukowców przeprowadza na nas jakiś super tajny eksperyment; może UFO manipulowało moim mlekiem, a teraz, jak prototyp nowej generacji Bezzeganya, testują, jak długo moje piersi mogą karmić moje dziecko, po węgiersku: czy powinniśmy karmić je piersią do 18 roku życia, czy nie.

Obraz
Obraz

Do tej pory byłoby dobrze, po prostu zaprotestowałem, że zapomnieli przystosować mój mózg do tego nowego sposobu życia. Ponieważ to słodkie, nie słodkie, martwiło mnie, że prawie dziewięciomiesięczny Palkó wciąż żyje wyłącznie na mleku matki. Na próżno zapewniałem siebie, że smak dostanie tylko raz, otworzy usta na pyszną miazgę owocową lub gotowane warzywa, żal mu mamy, która codziennie próbuje tylko jednego kęsa, ale nie. Palkó wierzy tylko w mleko matki, przed karmieniem piersią piszczy niecierpliwie i rozpaczliwie, macha rękoma, a potem z czcią połyka to wszystko, pijany, jak narkoman, aż zaśnie.

Nie będę Cię nudził szczegółami. Ile razy, jak próbowałem i poddawałem się przez wiele dni w nadziei na lepszą przyszłość, ile sposobów Palkó pluł, warczał, warczał, śmiał się, wypłakiwał dynię, jabłko, banana, pulpę ryżową, morelę, brzoskwinię, nadziewaną marchewką w ustach, wszystkie te osobno, połączone ze sobą, zmieszane z mlekiem matki, mlekiem modyfikowanym lub ziemniakami, co się da, najpierw ugotowane, potem puree, dwie lub trzy osoby proszące, bawiące się, żebrzące.

Bo tak, w krzesełku do karmienia rozgrywał się prawdziwy dramat i czasami wolałbym to wszystko zostawić, ale w międzyczasie czułem, że nie powinno tak być, że Palkó, który miał od miesięcy spałem bez dźwięku, wstałbym dwa razy, żeby znowu jeść przez całą noc, bo w wieku dziewięciu miesięcy samo mleko nie jest już wystarczająco pożywne, albo nie nadążam za rosnącym zapotrzebowaniem, a poza tym mój słodki synek, w końcu zrozum, że piersi Twojej mamy nie będą z Tobą do końca życia, najwyższy czas również zaakceptować alternatywne formy odżywiania.

Obraz
Obraz

Nieoczekiwanie pewnego dnia moje mleko drastycznie spadło. Nie wiem jak to się mogło stać, bo tego konkretnego dnia byłam ucieleśnieniem świeżości i relaksu, dużo spałam, jadłam i piłam jak zwykle, nie denerwowałam się, więc do dziś nie Nie rozumiem, jak to się mogło stać, ale wieczorem nie było mleka. Z początku Palkó próbował uporczywie, ale w końcu załamał się z frustracji, z tak pełnym wyrzutu wzrokiem, że (pozostając ściśle w temacie) omal go nie pochłonąłem. Zacząłem więc robić mleko w szybkim tempie, około siódmej wieczorem: wypiłem dwie butelki piwa bezalkoholowego, litr soku pomarańczowego, przełknąłem pół pizzy i roztopiłem pod językiem pudełko jagód do produkcji mleka. W międzyczasie próbowałam nakarmić Palkó, karmiłam go piersią, próbowałam podawać mu odtłuszczone mleko i puree owocowe, ale nawet nie otworzył ust, tylko posmarowaliśmy go tym. No i oczywiście na krześle, podłodze, ścianie i na mnie też. Pat, Palkó był zakneblowany, a ja dostałam załamania nerwowego, że tego dziecka nie da się nakarmić, ale też nie można go położyć do łóżka, bo jak go położę, to tylko krzyczy, że materac pali mu pusty żołądek. Świetny. Pierwsze dziecko, które umiera z głodu podczas karmienia.

Była już pierwsza w nocy, mój mąż i ja siedzieliśmy wyczerpani na brzegu łóżka, w ciemności, słuchając Palkó, który narzekał nieprzerwanie od ósmej wieczorem. Wtedy mój mąż nagle podskoczył iz błyskiem śmiertelnej determinacji w oczach wyciągnął dziecko z łóżka, mówiąc mi, że zamierza go teraz nakarmić, że powinnam siedzieć spokojnie i spać. Oczywiście. Nie ma problemu, jeśli dziecko jest głodne i krzyczy, matka ucina sobie drzemkę, to oczywiste.

Więc położyłem się w łóżku i słuchałem. Było cicho, od czasu do czasu słyszałam tylko głos męża, który ostrzegał Palko, że zbliża się mur. Prawie się roześmiałam, ale najdziwniejsze było to, że nie było jęków Palkó i łajania mojego męża. Spędziłam około kwadransa, jak mówią powieści dla dziewcząt: rzucając się i obracając między wątpliwościami, gdy w drzwiach pojawili się dwaj zaspani mężczyźni z potarganymi włosami, najwyraźniej w wielkiej zgodzie.

– Co z nim zrobiłeś? – Od razu rzuciłam się na męża.

– Wypchałem go. - Nadeszła zwięzła odpowiedź i gdy Palkó ukołysał się do snu całując sutek (bo nie było w nim mleka, to świętokradztwo), powiedział, że rzeczywiście wepchnął dziecku jedzenie do ust, które potem bez sprzeciwu połknął, a także zjedli pół (!) butelki zupy jabłkowo-ziemniaczanej. Według niego Palkó po prostu nie rozumie, że musi otwierać usta, gdy zbliża się łyżka. Nagle nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć i zanim się zorientowałam, mój mąż już spał.

Dziecko też, nawet do rana.

Następnego ranka miałam dużo mleka, oczywiście wypiłam też dzbanek herbaty do karmienia piersią, ale po południu znów poczułam, że mam mało mleka, zapowiadał się ciężki wieczór. Nieważne, pomyślałem, zapobiegnę tragedii, drugą połowę warzywa wepchnę do Palkó po popołudniowej drzemce. A kiedy po zaśnięciu Palkó wysikał mi pierś, jęcząc z frustracji, postanowiłam działać. Położyłem dziecko na wysokim krzesełku, zjadłem je, potem dzielnie zatańczyłem łyżkę przed jego ustami, a potem "Jedzenie nadchodzi, kochanie!" z okrzykiem próbowałem wcisnąć pempey do zamkniętych ust. Pierwsze dwa kęsy wślizgnęły się zaskakująco łatwo, ale wtedy Palkó zaczął jęczeć, odwrócił głowę i zdecydowanym ruchem wytrącił mi łyżkę z ręki, tak że jedzenie wylądowało we włosach.

Pobiegłem, żeby wyrzucić to z głowy, zanim wyschło, Palkó zaczął malować, co nagle sprawiło, że poczułem, że to koniec, koniec, teraz wyskoczę przez okno, ja' Mam już dość, gdy nagle w mojej głowie zapaliła się boska iskra i epokowy pomysł. Wróciłam do dziecka, zdjęłam je z krzesełka i położyłam na kolanach, blisko piersi, jakbym je karmiła. Tak dałem mu przekąskę. A Palkó, co niewiarygodne, otworzył usta, wziął łyżkę i zaczął ssać. Byłem szczęśliwy. I od tego czasu małymi krokami, czasem z zapartym tchem, ale idziemy do przodu. Palkó je teraz puree marchewkowo-ziemniaczane, puree brzoskwiniowo-jabłkowe i wszystko inne, co subtelnie zanurzam w nich łyżka po łyżce. Oczywiście po każdym karmieniu trzeba karmić piersią, bo leci, czeka, wymaga i pielęgnuje każdą minutę. Wieczorem myjemy też zęby z szerokim uśmiechem. Najpierw myję te cztery poważne zęby, potem przestępca trochę gryzie szczoteczkę, a ja po prostu cieszę się Palko, który za trzy dni skończy dziewięć i pół miesiąca, ma małą, cycatą główkę z dużą kępką puchu czubek głowy i jakoś staje się coraz bardziej chłopięcy, nie ma już tej zwartej dziecięcej sylwetki.

A wczoraj Lackó podekscytowany wezwał mnie do wielkiego pokoju, mówiąc, że Palkó siedzi na dywanie. I naprawdę, trochę przypadkowo, trochę bez przekonania, ale Palkó usiadł wczoraj, uśmiechając się radośnie, prawie mogłem wyczytać w jego oczach to spojrzenie, mamusiu, widzisz jakim jestem dużym chłopcem?

Widzę kochanie. I jestem z ciebie taki dumny..

Panzej

Zalecana: