Dziennik dziecka: przykuty do dojarki na wiele godzin

Spisu treści:

Dziennik dziecka: przykuty do dojarki na wiele godzin
Dziennik dziecka: przykuty do dojarki na wiele godzin
Anonim

7. tydzień

Jest 5 rano, ledwo jest jasno, ale nie spałam już półtorej godziny. Zrobiłam już dziesięciominutowe karmienie piersią, półgodzinne karmienie bufetem, szybką sterylizację, a teraz doję 45 minut. Wszędzie wokół mnie cisza i ciemność, dojarka cicho szumi i grzechocze, czasami sprawdzam wydajność mleka przy świetle latarki (według mojej partnerki kiedyś ktoś zadzwoni po policję, bo latarka świeci na suficie w nocy, jakby trwało włamanie).

Obraz
Obraz

Czasami nawet 5 sekund mija między kroplami mleka, które lądują w butelce. Po cichu przeklinam, jak to jest powolne i zastanawiam się, jak długo jeszcze wytrzymam. Dziś wieczorem lub zwykle. Potem kontynuuję, czytając na telefonie artykuł z „New York Timesa”, długi, na który nie miałem czasu od tysiąca lat. Cóż, teraz jest. Bo ta scena, że jestem na godzinę przykuta do fotela i dojarki, powtarza się dobre pięć razy dziennie.

Karmienie piersią, chcę, żebyś uwierzył, jest najbardziej naturalną rzeczą na świecie. Mleko matki jest naturalnym pożywieniem noworodka, karmienie piersią jest alfą i omegą relacji między matką a dzieckiem, jest dobre i bezpłatne. Tak, ale w takim razie dlaczego połowa spodziewających się matek, które znam, przechodzi przez piekielne cierpienia, aby móc karmić piersią? Odkąd narzekam na moją gehennę, opowiadają mi jedną po drugiej okropne historie: koleżanka, której sutek był tak uszkodzony, że jej maluszek kilka razy wymiotował krwią, albo kolega, który miał trzy piekielne zapalenie sutka wiersz. A w porównaniu z tym, że jest za darmo (i nie mówię nawet o nieosiągalnych i zaporowo drogich biustonoszach i topach do karmienia), cena skacze przy najmniejszych oznakach trudności: nakładki na sutki, wkładki do biustonosza, herbaty homeopatyczne i jagody oraz potrzebna od czasu do czasu dojarka, sterylizator i butelki dla niemowląt kosztują niewielką fortunę. Prawda jest taka, że wiele osób przestaje karmić piersią nie dlatego, że są leniwe lub chcą się bawić, ale dlatego, że są zmęczone cierpieniem. Podejrzewam, że więcej osób niż się do tego przyznaje, bo boją się, że zostaną obwiniane lub znieważone.

Kiedy położyłem Lujzę na piersi w szpitalu zaledwie kilka minut po jej urodzeniu, a ona otworzyła usta tak szeroko, że jej pięść mogła się wygodnie zmieścić, poczułem ogromną ulgę. Naszym największym problemem z twoją siostrą na początku było to, że nie chciała wystarczająco szeroko otwierać ust. Ale mała Lujza była profesjonalistką od pierwszej minuty. Rzucił się na mnie z perfekcyjną techniką i ssał sutek najlepiej jak potrafił. Przez dwie minuty. Potem zatrzymał się, jakby zaskoczony, skręcił, po czym zaczął od nowa. Trwało to chwilę, dziecko zaczęło skakać, potem płakać, wreszcie krzyczeć, położyłem go. „Nie martw się”, powiedziała położna, czasami wyprodukowanie siary zajmuje kilka godzin.” Scena powtarzała się co kilka godzin, a śliczne niemowlęta i położne masowały moje piersi, obserwując naszą technikę („Świetnie! Tak trzymaj!”) formuła, żeby dziecko nie umarło z głodu. A potem także w dzień. Lujza nigdy nie spoczęła na mojej piersi, nigdy nie widzieliśmy jej połykania, nigdy nic nie było widoczne w jej ustach i nikt nigdy nie był w stanie masować nawet kroplę materiału z mojej piersi, aby wyczarować tę czwórkę w ciągu dnia, który tam spędziliśmy. Zanim wyszliśmy ze szpitala, moje piersi skurczyły się o półtora rozmiaru. „W porządku, położna pożegnała się, niektórzy ludzie dostają mleko dopiero po pięciu dniach!” W każdym razie, za radą lekarza kupiliśmy duże pudełko odżywki. Nie, mogłam znosić dziecko, które godzinami łapczywie wyje do mojej piersi, aż jego głowa stanie się fioletowa. Płakałam razem z nim, a potem sięgnęłam po jedzenie.

Maluch miał tydzień, gdy położna domowa (typ niani) przyszła do nas po raz pierwszy. On też po raz pierwszy obejrzał nasze „karmienie na sucho”, zbadał krzyczące głodne dziecko, wysłuchał całej historii i powiedział, że nie ma czegoś takiego, jak ktoś, kto miał mleko z pierwszym dzieckiem i był karmiony piersią, nie powinien był mleko z drugim. Potrząsnął tylko głową. Zadzwoniła do specjalisty laktacji NHS, który ku mojemu zdumieniu dotarł do mieszkania w ciągu godziny. Była bardzo miłą panią, pełną zachęty, zrozumienia i potrząsania głową. „To bardzo niezwykłe, że mleko nie dostaje się tak długo, ale znam nową mamę, która nie dostała mleka przed 8 dniami” – powiedział. W każdym razie zaprosił mnie do niedzielnego klubu wsparcia karmienia piersią. Tam po pełnej godzinie karmienia, masując pięściami i ciepłymi okładami, wyciskałam palcem kroplę mleka z piersi. Płakałam ze szczęścia. Lujza miała dokładnie 10 dni i zgodnie z moim przekonaniem nie karmiłam jej jeszcze piersią. To był pierwszy zachęcający znak. Wtedy myślałem, że to koniec zamieszania, ale to był tylko pierwszy przystanek w długiej podróży.

W ciągu następnych kilku tygodni dosłownie zwiększałem wydajność mleka kropla po kropli. Kupiliśmy najlepszą dostępną elektryczną dojarkę i co kilka godzin zaczęłam odciągać to, czego dziecko nie potrafiło. Do tego czasu biedak stracił wiarę w moje piersi i coraz mniej się starał, chociaż nie poddała się całkowicie i ja też. W pierwszym tygodniu po tym czasie wyrabiałam czasem 10 ml mleka z godzinnym dojeniem, co nie wystarczało nawet na połowę zębów dziecka, ale było z tego bardzo dumne. Kupiłem najbardziej znaną jagodę stymulującą mleko, More Milk Plus (samo to kosztowało dziesięć tysięcy forintów miesięcznie), która podwoiła mleko, ale i tak trzy razy musiałam je zastąpić mlekiem modyfikowanym. Piję herbaty ziołowe na litr (Laktoherb i Fitolac, ok. 4 litry dziennie) i ssę homeopatyczne jagody Urtica Urenst.

I tak jest od 6 tygodni. Cały mój dzień kręci się wokół stymulacji mleka i karmienia. Doję miarowo i bez przerwy, maksymalnie stymulując piersi przy dwójce dzieci. Mleko jest, ale to za mało i przychodzi bardzo powoli, wyprodukowanie 90-100 ml zajmuje około godziny, ale często w tym samym czasie będzie mniej (wtedy przychodzi formuła). Nie mogę winić dzieciaka, że nie mógł czekać. Jest kilka innych rzeczy, które pomogłyby, ale nie wiem lub nie chcę robić. Niestety nie mogę leżeć cały dzień w łóżku, naga, blisko dziecka, chociaż mówią, że byłoby dobrze. Ale mam jeszcze jedną córkę, którą muszę się opiekować. Nie mogę wstać w nocy, jeśli Lujza się nie obudzi, a zwykle śpi od 11 do 4 rano. Były chwile, kiedy próbowałem obudzić się z budzikiem, ale to nie działało. Nie może wtedy jeść, nawet z butelki, chyba że go obudzę, co jest procesem półgodzinnym, a trzeba by go spryskać zimną wodą (pieścić), dosłownie. Ale jak tylko powie, biegnę. I choć zauważyłam, że jak jem duży kawałek czekolady lub ciasteczko tuż przed karmieniem, mleka jest trochę więcej, to robię to tylko raz lub dwa razy dziennie. Innym razem trzymam się zdrowszych węglowodanów. Przytyłem 2 kilogramy w 1 tydzień, kiedy nie zwracałem uwagi.

Jest wpół do szóstej i świt. Patrzę na butelkę: zawiera 90 ml mleka, mniej niż to, co Lujza wypija w jednej porcji (ok. 110-120 ml). Dojenie zajęło ponad godzinę. Pieką mnie sutki, zdrętwiały mi nogi i umieram ze zmęczenia. Wstaję bardzo powoli i niosę butelkę do kuchni, jakbym niosła płynne złoto. Każda jego kropla to skarb i nie wiem, czy jutro jeszcze tam będzie.

Zalecana: