Wystawa, której nie można zobaczyć w Klubie Anker

Spisu treści:

Wystawa, której nie można zobaczyć w Klubie Anker
Wystawa, której nie można zobaczyć w Klubie Anker
Anonim

Wystawę fotograficzną Tamása Kőrösiego warto zacząć od drabiny i latarki, bo bez nich niewiele z tego zobaczymy. Warto jednak: czułe wprowadzenie w świat niewidomych, z szokującymi i pięknymi zdjęciami

Gość z orlim wzrokiem, który zauważy zdjęcia w półmroku, może oglądać wystawę Tamása Kőrösiego „Śnienie bez obrazów” w Anker Club do 20 listopada. Z jakiegoś powodu tylko 4 z blisko 30 obrazów zostały umieszczone w dobrze widocznym miejscu, a pozostałe prace otoczone są typowym dla Ankera półmrokiem. Na szczęście wiedzieliśmy, czego szukać.

Zakaz chodzenia, poczucie winy i przygnębienie?

Tamás Kőrösi fotografuje różne wydarzenia, sytuacje życiowe i ludzi w Państwowym Instytucie Niewidomych. Z tych zdjęć zebrał materiał na swoją wystawę w Anker Club. Cykl jest mocnym materiałem, pokazuje takie portrety i obrazy życia, że nawet szklanka piwa zatrzymuje się w dłoni, jeśli nie zwraca się uwagi. Osiąga ten efekt, przedstawiając świat niewidomych na czarno-białych zdjęciach tak prosto i bez żadnych zahamowań, że każdy obraz dezorientuje widzącego. Ale z czego? Wina widząc to zdjęcie osoby niewidomej? Tylko dlatego, że

czy widzimy czyjś upadek? W ogóle, czy ślepota byłaby synonimem upadku? Co o tym mówi fotograf?

Obraz
Obraz

"Dla mnie fotografia jest sposobem wyrażania siebie, dzięki któremu mogę przekazać światu zewnętrznemu sytuacje, o których większość ludzi nawet nie chce wiedzieć. Lubię zajmować się tematami, które mają prawdziwą treść i wartość. Chciałbym, żeby ludzie przez chwilę zdali sobie sprawę, że istnieje inny świat, którego nawet nie chcą być świadomi i chciałbym, żeby lepiej poznali ten „obcy świat”. Poznałem ich sytuację, mogłem zajrzeć w ich codzienność, dzięki czemu mogę realistycznie przedstawić ich życie i warunki życia. Pokazali mi, że nawet w tak trudnej sytuacji jest szczęście."

Polecany z drabiną i latarką

Inną szczególną cechą wystawy jest to, że tytuły zdjęć zostały napisane zarówno tradycyjnym, jak i brajlem pod każdym zdjęciem. To naprawdę fajne celowo, ale 90% z prawie 30 zdjęć wisiało na wysokości 2 metrów i nie widzieliśmy ani jednej drabiny, po której niewidomi mogliby się wspiąć, aby rozszyfrować tytuł zdjęcia w imię równych szans. Drabina i tak by się nie zmieściła, bo zdjęć ze stołów też nie da się dokładnie przyjrzeć. Dlaczego osoba niewidoma miałaby chodzić na wystawę fotograficzną? Po co iść na koncert niesłyszących? Nie wiemy. Tak jak nie możemy powiedzieć z całą pewnością, że w Klubie Anker nie było ani jednej osoby niedowidzącej, kiedy tam byliśmy, ponieważ ani zdjęć, ani gości nie było zbyt wiele w tym półmroku.

Zalecana: