Jem mięso, ale nie mięso zwierząt

Spisu treści:

Jem mięso, ale nie mięso zwierząt
Jem mięso, ale nie mięso zwierząt
Anonim
Obraz
Obraz

Nie lubię angażować się w moralne debaty na temat jedzenia mięsa, nie tylko dlatego, że nie sądzę, by jedzący mięso byli gorsi od wegan. Jestem weganinem, ponieważ staram się żyć w sposób, który nie szkodzi, ale buduję, gdy jestem na tej planecie, a istnieje milion sposobów na praktykowanie tej filozofii, nie tylko poprzez rezygnację z mięsa.

Mógłbym też powiedzieć, że wegetarianizm nie jest wiele wart, jeśli ktoś w międzyczasie zjada ludzi - czyli nie traktuje innych z szacunkiem i miłością. Jednocześnie nasza samolubna, chciwa i nieokiełznana natura ludzka jest tak trudna do opanowania, że zdajemy sobie sprawę, że wybór tego, co kładziemy na talerzu, jest jednym z najłatwiejszych sposobów trzymania się naszych zasad. Innymi słowy, o wiele łatwiej jest być weganinem niż, powiedzmy, nigdy nie kłamać lub być wiernym komuś na całe życie.

Sam zostałem weganinem pięć lat temu, po prostej decyzji, która dojrzewała we mnie przez wiele lat. Pamiętam, jak siedziałem w ulubionej restauracji z psem Özge na kolanach i podjadałem gęsią nogę, kiedy zauważyłem, że między tymi dwoma zwierzętami praktycznie nie ma różnicy - które karmię na co dzień, a które zjadam z kapustą gotowaną na parze. Uda mojego psa i indyka były nawet tej samej wielkości. To nie było dobre.

„Bez mięsa, bez sera, bez jajek? Więc co jesz?”

Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu większość ludzi żyje w błędnym przekonaniu, że weganie jedzą tylko dziwne potrawy, które można przygotować tylko z bardzo drogich składników. Często słyszę pytanie „czym powinienem zastąpić jajka?” i „czym powinienem zastąpić białko z mięsa i produktów mlecznych?”, ale najważniejsze jest to, że my, weganie, niczego nie „zamieniamy”: po prostu nie używaj składników pochodzenia zwierzęcego.

Kristóf Steiner
Kristóf Steiner

To może wydawać się niewiarygodne, ale większość dań - czy to ciasta, sosy, czy nawet klasyczne dania węgierskie - działa doskonale bez tłuszczu, jajek, śmietany, śmietany i innych bomb cholesterolowych, a spożycie białka nie powinno być problem w zbilansowanej diecie w diecie wegańskiej. Na przykład sto gramów pestek dyni, orzechów laskowych czy migdałów zawiera więcej białka niż ta sama ilość piersi z indyka czy tuńczyka, a rośliny strączkowe zawierają prawie trzy razy więcej białka na sto gramów niż, powiedzmy, jogurt.

Wegańskie gwiazdy ABC…

…a może to nie przypadek, że jest tak wielu z nich, którzy nie postarzali się od dziesięcioleci:

Na Węgrzech założenie, że weganie są anemią, jest nadal silne, a słowo „dieta” automatycznie kojarzy się z utratą wagi. Jednak słowo „dieta” oznacza dietę, a nie kampanijne użalanie się nad sobą. Stowarzyszenia dietetyczne na całym świecie zgadzają się, że weganin, który mądrze się odżywia, nie tylko żyje, ale także ma znacznie zmniejszoną szansę na choroby układu krążenia i nie musi się martwić otyłością. W tym miejscu zwykle myślisz: „Jeśli nie jem nabiału i mięsa, będę ładować o wiele więcej węglowodanów”, ale w rzeczywistości nikt nie będzie jadł więcej frytek i chleba tylko dlatego, że nie jeść mięso.

Oczywiście programy „szczęśliwe zwierzę” oferują również bardziej humanitarną alternatywę dla tych, którzy chcą zjeść smażone mięso w taki sposób, aby mogli powiedzieć sobie: „to zwierzę pasło się na prawdziwej trawie” nad jajkiem sadzonym, radośnie przyznają, że ta kura w ogóle nie była trzymana w klatce. Mój osobisty problem polega na tym, że nigdy nie widziałem „ekologicznej farmy” wymienionej na etykiecie, nie wiem, kto karmi i hoduje żyjące tam zwierzęta, czy nadają im imiona, czy traktują je życzliwie i z szacunkiem. Gdybym miał na przykład własną kozę o imieniu Cupcake i troszczyłby się o nią tak samo czule jak moje psy, prawdopodobnie nie byłoby moralnego sprzeciwu wobec picia koziego mleka w mojej kawie. Do tego czasu pozostaje mleko ryżowe.

Ciekawe, że człowiek jest jedyną żywą istotą zdolną do nadania głębi moralnej nawet najmniej znaczącym codziennym zadaniom. „Nie kładziemy łokci na stole” itp. Dodatkowo potrafimy też zadbać o nasze zdrowie: nie ma drugiego zwierzęcia, które nieustannie miele zęby, ręce i owoce. Ale jak pisze Jonathan Safran Foer w swojej książce Animals on My Plate, „kurczaki potrafią wiele rzeczy, ale nie potrafią zawierać umów z ludźmi w wyrafinowany sposób”.

Każdy może gotować

Bycie weganinem na Węgrzech wcale nie jest łatwe, jeśli nie lubisz gotować. Wegetariańska oferta restauracji ogranicza się do smażonego w głębokim tłuszczu kalafiora i smażonego sera – żaden z nich nie jest wegański, zaznaczam – a w większości kawiarni wzmianka o mleku sojowym, ryżowym lub migdałowym wywołuje niezrozumienie, być może chichot lub gorzej, obelgi ze strony baristów. Oczywiście w Budapeszcie są też wspaniałe miejsca z wegańskimi potrawami (wkrótce zbiorę moje ulubione w artykule), ale najlepsze, co możemy zrobić, to przyzwyczaić się do gotowania. Znam bzdury „nie mam na to czasu”, ale faktem jest, że przygotowanie trzydaniowego obiadu, nawet ze zmywaniem, nie zajmuje więcej niż godzinę (niedługo będę miał dział z przepisami na weganie tutaj, w sekcji Dívány Alapkonyha!). W zamian za tę niewielką inwestycję czasu i energii, najsmaczniejsze jedzenie na świecie może codziennie stać w naszej lodówce. Potrawy, z których dokładnie wiemy, z czego są zrobione, są doprawione tak, jak lubimy, i jest ich tyle, ile potrzebujemy.

04-steiner kristof-IMG 7710
04-steiner kristof-IMG 7710

Swoją drogą, przed moją wegańską erą jadłem dużo mięsa, jadłem gigantyczne argentyńskie steki, a moim ulubionym daniem był podwójny ser McRoyal, o którym nawet najwięksi fani Meki mówią, że zawiera nieproporcjonalną ilość mięsa. Jednak jako weganka odkryłem, że kiedy mam ochotę na mięso, pragnę czegoś w rodzaju ciężkiego, gęstego, głębokiego smaku, który niekoniecznie musi być ucieleśniony przez narząd lub część ciała zwierzęcia. I z łatwością mogę to zrobić z przyprawami: bakłażan pieczony w skórce po obraniu, smażony na oliwie, ze świeżo zmielonym pieprzem, odrobiną wędzonej papryki, zielonymi przyprawami i powiedzmy sosem musztardowo-czosnkowym jest gotowy za dwadzieścia minut i nikt z tego powodu nie ucierpiał… przynajmniej ten, który na koniec zmywa naczynia.

Zalecana: